poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Wodospad Kaledonia

W drodze do wodospadu Kaledonia, który znajduje się w malowniczej okolicy miasteczka Platres.

Trochę jak w Kanadzie :) trasa liczy sobie około 2 km i wielokrotnie biegnie poprzez strumień. Nie ma mostków, trzeba skakać po kamieniach co w naszym przypadku zakończyło się Misia umiarkowanym kąpaniem stóp.

I tak przez całą drogę z lewa na prawo i z prawa na lewo. Naprawdę warto.

Oto On w pełnej krasie. Ten chłopak ma z 10 metrów i cały czas leje.

To jest cały urok Cypru. Od naszego domu dzieli nas ledwie 40km.

Platres. W drodze do restauracji, której specjalnością oprócz dań typowo cypryjskich jest pstrąg w czosnku, którego hodowla znajduje się kilkaset metrów w górę strumienia. Język polski fajny jest, wychodzi na to, że w Platres hoduje się czosnek - oczywiście mowa o pstrągach :)


Z cyklu "Lubię sklejać" moja najlepsza panorama posklejana do tej pory. Wodospad otoczony platanami.

Ogromną większość naszych wycieczek mogliśmy odbyć dzięki uprzejmości Michała i Agaty, Daniela i Moniki oraz Rafała i Agaty (Agata nie jest Mormonką - po prostu są dwie Agaty). Bez nich nie byłoby nas w wielu miejscach, za co serdecznie dziękujemy :)

koordynaty Google Earth
34°54'8.62"N, 32°52'14.73"E

Mosty weneckie









Kolejna tama - Germasogeia

Tama w całej okazałości. Jeszcze kilka miesięcy temu przedstawiała się żałośnie z kałużą zielonej wody u stóp. Dzisiaj puszy się w pięknej krasie. Podejrzewam, że czuje się potrzebna.

Wesoła ekipa wcina Boskie lody Haagen Dazs Strawberry Cheesecake (ja wybrałem Caramel i nie żałuję) Kamila, Monika i Daniel. W tle fragment Limassol i odrobina morza.

No wiem. Palę petki znowu. Nałóg dopada mnie sinusoidalnie. Palę przez jakiś czas póżniej rzucam. Lipa. W tle Bryka Daniela. A ławeczka w miejscu widokowym znajduje się.


Jezdnia na koronie tamy, później nie jest już taka prosta. W tle moja ulubiona góra, jeśli chodzi o bezpośrednią okolicę Limassol.

Dość udana panorama zbiornika - szkoda, że bez tamy. Czy ja już wspominałem, że lubię sklejać ??

koordynaty Google Earth
34°44'37.80"N, 33° 5'4.33"E

Kouris Dam - czyli Tama Kouris

Tak na prawdę to Tamy na tych zdjęciach nie znajdziecie. Co tam taka tama - kupa ziemi obsypana kamieniami. Dużo ciekawszym aspektem krajobrazowym są otaczające zbiornik góry oraz okresowe strumienie zasilane deszczem lub topniejącym śniegiem. Z relacji Daniela wiem, że w poprzednich latach na terenach okalających wszelkie zbiorniki słodkowodne bardzo łatwo było napotkać Małoprzyjemnych Jadowitych Przedstawicieli Gadów. Na szczęście dla nas, po 4 latach suszy większość wijącego się towarzystwa popełzła w diabły.

Nawet nie wiesz jaka to frajda będąc na Cyprze znaleźć się w pobliżu zimnej i naturalnie bieżącej wody.

Brakuje tylko pstrągów. Niestety jak wspomniałem wcześniej, stumienie okresowe są tak więc żyją w nich głównie stare opony, krzesła kilka gatunków butelek o raz ławice puszek. Pozytywne jest to, że trzeba się dobrze przyjżeć, żeby je dostrzec.
Byłbym zapomniał, niekwestionowanym królem potoku była wielka drewniana szpula na którą się nawija kable.
Tak sobie pomyślałem, że to może środek transportu Węży - nawijają się całą rodziną i popylają do roboty, albo na żaby. Taki Wężowy Jednoślad.

Panoramy które zamieściłem powyżej powstały ze sklejenia kilku zdjęć. W orginale mają około 6000 pixeli i można z tego zrobić odbitkę o szerokości 40cm w doskonałej jakości, a może nawet i większą. Miód. Fotki standardowo pykałem Canonem 400D. Lubię sklejać. Wkrótce parę naprawdę fajnych sklejanych panoram. Lubię sklejać panoramy.

Muszę odstawić Tik-Taki.


koordynaty Google Earth
34°45'14.88"N, 32°55'42.93"E

piątek, 17 kwietnia 2009

Piknik w Troodos

Park maszynowy. Ogromna część trasy wiodła drogą asfaltową, póżniej odrobina szutru i kamieni - obyło się bez strat w sprzęcie :)

Dziewczęta w garkuchni, w tle nadzwyczaj kulturalny campingowo-piknikowy klopik. Mydło w płynie, papierowe ręczniki oraz taśma pierwszej klopianej pomocy. Wszystko to otwarte dla ludzi, bez nadzoru kamer czy Leśnych Strażników Klopianego Porządku - w tej kwestii Polska bardzo zostaje w tyle.

Normalnie Urodziwa Bananowa Młodzież, banany lokalne, młodzież z importu. Kiedyś z tego co pamiętam Tytusowi de Zoo wyrósł na głowie Fioł, tutaj mamy bardziej pożyteczny przypadek :)

Detal strumyka. To jedno z niewielu miejsc na Cyprze, gdzie woda płynie cały rok.
Pełne zaskoczenie - telefon marki Ericsson w swoim małym domku. Kręcisz korbą i wzywasz Rydwany z Pompami. Praktycznie każdego lata (a jest ono tu dość długie) płoną lasy.

Leśny strumień poobijany kamieniami. Lipne zdjęcie z lipną zielenią, która wcale nie była lipna a soczysta. Lipne zdjęcie.
Wodospad w wersji mini. Mini nie znaczy zły. W sumie niezły z niego wodospad.
Bez skali ludzkiej trudno tak trochę, chłopak miał tak ze 4 metry wzrostu i kilka więcej w pasie.

Wycieńczenie na szlaku naszej wędrówki dawało się w znaki płci pięknej. /zdjęcie pozorowane/


Tak naprawdę to nie był piknik tylko kompresja etatów, dzień w biurze dzień rzezając glebe MegaSpychaczem :)
Podsumowując, jakże kiepska to relacja z tak pięknego dnia spędzonego nad urokliwym górskim strumieniem. Następnym razem bardziej się postaram.

czwartek, 2 kwietnia 2009

Akamas

Początek Szlaku Afrodyty. Oficjalnie to jest scieżka dla pieszych, ale z moich wcześniejszych obserwacji wynikało, że niewielu kierowców się tym przejmuje. W końcu jesteśmy na Cyprze.


Camping na cyplu. Teraz zielonym, latem wypalonym do żywej ziemi. W zeszłym roku fajkowałem w okolicy. Co ciekawe, oprócz dużej meduzy, kilku ryb spotkałem małe ławice bellon. Duże zaskoczenie.

Problem polega na tym, że po prawej jest kilkadziesiąt metrów dość stromo w dół, a po lewej pare metrów w górę.

SX4 - jeden z wehikułów ekspedycji, czujnie prowadzony przez Agatę, doskonale sprawował się w trudnym terenie.

Toyota RAV 4 w męskich rękach. Szyberdach okupował poobijany Człowiek z Aparatem.

Od jakiegoś czasu deszcze na Cyprze nie należały do rzadkości. Podejżewam, że standardowe auto utknęło by w pierwszej takiej kałuży.



Jedna z zatoczek północno-wschodniej części półwyspu. Oaza ciszy i spokoju.

Kamila i Monika. W tle VW Caravelle z zawieszeniem typu custom :) Rewelacyjna bryczka.

Daniel przepytuje, Michał ubezpiecza :) musieliśmy dowiedzieć się jak przebić się na drugą stronę gór, ewentualnie wrócić do Latchi inną drogą niż przyjechaliśmy. Wszyscy napotkani przez nas ludzie bardzo chętnie udzielali nam wskazówek.

Kolejny Dirt Master. Stara Toyota (początek lat 80-tych) z mocno oryginalnym zawieszeniem, prezentowała się znakomicie.

Przycupnięta łódź. Zaraz za nią kolejna, pewnie to część szeroko zakrojonej akcji haszysz za kasę :)

Daniel w roli kierowcy oldtimera w kolorze rudy matt oczarował wszystkich opanowaniem oraz znajomością alternatywnych sposobów prowadzenia auta.

Ekipa w komplecie, od lewej: Agata z Michałem, Monika z Danielem i Kamila z Sami Wiecie Kim.


Tak mi ten krajobraz (a może sam kadr) przypomina Afrykę. Ale to pewnie dla tego, że wielkim znawcą Afryki jestem ;) Kontrast wody i wysuszonej spękanej ziemi, muszę powklejać anty-lopy o będzie jazz.

Ktoś tu chyba próbował dostać się od strony morza, ale mu nie wyszło. Kamienie nie mają litości.

W drodze powrotnej, auta powoli, ale stanowczo wspinały się po przeoranych wiosennymi deszczami stromych podjazdach.

Żart jakiś. To chyba chlopaki od Monty Python'a tutaj przed nami znaczek wkopali.

Dziewczęta z okrętami policji w tle. W tak malowniczym otoczeniu, bardzo ochoczo dogadzaliśmy sobie kulinariami wszelakimi.

Zasłużona kąpiel z woskowaniem nabłyszczaniem i polerowaniem koni mechanicznych.

Wszystkie zdjęcia wykonałem aparatem Canon 400D, szczerze powiem, niezły z niego aparat.