czwartek, 2 kwietnia 2009

Akamas

Początek Szlaku Afrodyty. Oficjalnie to jest scieżka dla pieszych, ale z moich wcześniejszych obserwacji wynikało, że niewielu kierowców się tym przejmuje. W końcu jesteśmy na Cyprze.


Camping na cyplu. Teraz zielonym, latem wypalonym do żywej ziemi. W zeszłym roku fajkowałem w okolicy. Co ciekawe, oprócz dużej meduzy, kilku ryb spotkałem małe ławice bellon. Duże zaskoczenie.

Problem polega na tym, że po prawej jest kilkadziesiąt metrów dość stromo w dół, a po lewej pare metrów w górę.

SX4 - jeden z wehikułów ekspedycji, czujnie prowadzony przez Agatę, doskonale sprawował się w trudnym terenie.

Toyota RAV 4 w męskich rękach. Szyberdach okupował poobijany Człowiek z Aparatem.

Od jakiegoś czasu deszcze na Cyprze nie należały do rzadkości. Podejżewam, że standardowe auto utknęło by w pierwszej takiej kałuży.



Jedna z zatoczek północno-wschodniej części półwyspu. Oaza ciszy i spokoju.

Kamila i Monika. W tle VW Caravelle z zawieszeniem typu custom :) Rewelacyjna bryczka.

Daniel przepytuje, Michał ubezpiecza :) musieliśmy dowiedzieć się jak przebić się na drugą stronę gór, ewentualnie wrócić do Latchi inną drogą niż przyjechaliśmy. Wszyscy napotkani przez nas ludzie bardzo chętnie udzielali nam wskazówek.

Kolejny Dirt Master. Stara Toyota (początek lat 80-tych) z mocno oryginalnym zawieszeniem, prezentowała się znakomicie.

Przycupnięta łódź. Zaraz za nią kolejna, pewnie to część szeroko zakrojonej akcji haszysz za kasę :)

Daniel w roli kierowcy oldtimera w kolorze rudy matt oczarował wszystkich opanowaniem oraz znajomością alternatywnych sposobów prowadzenia auta.

Ekipa w komplecie, od lewej: Agata z Michałem, Monika z Danielem i Kamila z Sami Wiecie Kim.


Tak mi ten krajobraz (a może sam kadr) przypomina Afrykę. Ale to pewnie dla tego, że wielkim znawcą Afryki jestem ;) Kontrast wody i wysuszonej spękanej ziemi, muszę powklejać anty-lopy o będzie jazz.

Ktoś tu chyba próbował dostać się od strony morza, ale mu nie wyszło. Kamienie nie mają litości.

W drodze powrotnej, auta powoli, ale stanowczo wspinały się po przeoranych wiosennymi deszczami stromych podjazdach.

Żart jakiś. To chyba chlopaki od Monty Python'a tutaj przed nami znaczek wkopali.

Dziewczęta z okrętami policji w tle. W tak malowniczym otoczeniu, bardzo ochoczo dogadzaliśmy sobie kulinariami wszelakimi.

Zasłużona kąpiel z woskowaniem nabłyszczaniem i polerowaniem koni mechanicznych.

Wszystkie zdjęcia wykonałem aparatem Canon 400D, szczerze powiem, niezły z niego aparat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz