piątek, 17 kwietnia 2009

Piknik w Troodos

Park maszynowy. Ogromna część trasy wiodła drogą asfaltową, póżniej odrobina szutru i kamieni - obyło się bez strat w sprzęcie :)

Dziewczęta w garkuchni, w tle nadzwyczaj kulturalny campingowo-piknikowy klopik. Mydło w płynie, papierowe ręczniki oraz taśma pierwszej klopianej pomocy. Wszystko to otwarte dla ludzi, bez nadzoru kamer czy Leśnych Strażników Klopianego Porządku - w tej kwestii Polska bardzo zostaje w tyle.

Normalnie Urodziwa Bananowa Młodzież, banany lokalne, młodzież z importu. Kiedyś z tego co pamiętam Tytusowi de Zoo wyrósł na głowie Fioł, tutaj mamy bardziej pożyteczny przypadek :)

Detal strumyka. To jedno z niewielu miejsc na Cyprze, gdzie woda płynie cały rok.
Pełne zaskoczenie - telefon marki Ericsson w swoim małym domku. Kręcisz korbą i wzywasz Rydwany z Pompami. Praktycznie każdego lata (a jest ono tu dość długie) płoną lasy.

Leśny strumień poobijany kamieniami. Lipne zdjęcie z lipną zielenią, która wcale nie była lipna a soczysta. Lipne zdjęcie.
Wodospad w wersji mini. Mini nie znaczy zły. W sumie niezły z niego wodospad.
Bez skali ludzkiej trudno tak trochę, chłopak miał tak ze 4 metry wzrostu i kilka więcej w pasie.

Wycieńczenie na szlaku naszej wędrówki dawało się w znaki płci pięknej. /zdjęcie pozorowane/


Tak naprawdę to nie był piknik tylko kompresja etatów, dzień w biurze dzień rzezając glebe MegaSpychaczem :)
Podsumowując, jakże kiepska to relacja z tak pięknego dnia spędzonego nad urokliwym górskim strumieniem. Następnym razem bardziej się postaram.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz