czwartek, 25 czerwca 2009

Wielki Mistrz Blachy Stalowej - Tokyo

Ha, dawno mnie tu nie było.
Niewątpliwy wpływ ma na to awaria aparatu i to, że ostatnio prowadzimy raczej domowy tryb życia ... przesadzam, raczej przydomowy. Dzisiaj na przykład, korzystając ze wspaniałomyślności Zuzi i Piotra, wybraliśmy się do znajdującej się nieopodal naszego domu japońskiej restauracji noszącej swojsko brzmiącą nazwę Tokyo. Generalnym kierunkiem kulinarnym było sushi, które z racji dostępności świeżych ryb było wyśmienite (Kamila nie lubi tego słowa) jednak to co wydarzyło się przy przygotowywaniu steków z wieprzowiny i strusia przeszło moje najśmielsze wyobrażenia.
Każdy stół wyposażony jest w wielką, podgrzewaną blachę, przy której w bezpośredniej bliskości ucztujących odbywa się pokaz zręczności dalekowschodnich kucharzy. Nie ma słów, które opisałyby kunszt i kuglarskie sztuczki Mistrza Blachy począwszy od żonglerki narzędziami kuchennymi typu szpatułki i byczy widelec po sztuczki z nadziewaniem cytryny. Prosta czynność doprawiania potrawy, nabrała zupełnie innego wręcz rytmicznego wymiaru.
Będąc po dużym wrażeniem całego wydarzenia, spóźniłem się z nagraniem filmu (i tak kręciłem z otwartą i pełną zachwytu paszczą). Nagrałem ostatnią minutę.



Film nie oddaje atmosfery i charakteru chwili, inna sprawa, po prostu nie pokazuje całości. Po zakończeniu i krótkiej rozmowie, Mistrz wyznał mi, że nauczył się wszystkiego w ciągu jednego miesiąca, a pracuje od trzech lat. Bardzo mnie to cieszy, jak widzę ludzi wykonujących swoją pracę z uśmiechem i dumą. Jakaż to (no właśnie: Jakaż to - patrz Madagaskar 2 z polskim dubbingiem - rewelka) Jakaż to odmiana po szarej codzienności prostego jedzenia, nie mówiąc o wszelkiego rodzaju szybko-żerniach (których swoją drogą wystrzegamy się).
Jakaż to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz