niedziela, 21 lutego 2010

Chlebon

Od kilku tygodni piekę chleb(oczywiście raz na jakiś czas, a nie non-stop). Obojętnie jak zabawnie to brzmi, robię to i jestem z tego dumny. Piekę go, to jestem, gdybym go nie piekł, to bym nie był, ale go piekę to jestem. Chleb co prawda nie posiada Gekona co się dynda, ale ogólnie daje radę. Po kilku wpadkach z umiarkowanym wzrostem ciasta, wczoraj El Chlebon wyszedl calkiem okazale i całkiem ochoczo wdziera się między usta, ten na zdjęciu dodatkowo posypałem bazylią(w ramach eksperymentu). W smaku i charakterze przypomina trochę słynny chleb z piekarni w Wildze, ale ni ukrywajmy - daleko mu do niego. Swoją drogą, uważam, że chleb z Wilgi jest wzorem wszystkich chlebów. Taki MasterChleb, fajny chłopak na zakwasie, bardzo długo trzyma świeżość i bystrość swego wypieczonego ciała. Mój chleb na razie rośnie tylko na drożdżach, ale wkrótce, jak się trochę zrobi cieplej, zamierzam wychodować wyhodować zakwas.

Trochę głupia ta ramka dookoła chleba, nie wiem jak się jej pozbyć. Ale się dowiem.

Oprócz chleba, namiętnie klepię pizzę. Zazwyczaj z salami/pepperoni pomidorami, papryką i soczistą sebuliją, czasami zamiast salami wrzucam tuńczyka. Kompletnie nie potrafię wyklepać kształtnego koła, w związku z czym posiłkuję się prostokątną blachą, na której rozprowadzam ciasto ... butelką. Profanacja po calaku, ale pizza wychodzi przyzwoita. Moją przygodę z domowymi wypiekami rozpocząłem od rzucenia okiem na strony "Pizza Chleb i inne pyszności" Alessandry Zecchini. I to jest dobry start, natomiast absolutnie będąc skażony marną kuchnią stosuję dużo więcej soli. Choć mam nadzieję, że wkrótce moje kubki smakowe pójdą po rozum do swoich małych główek i się opamiętają.

Na karnawale byliśmy - to tak w nawiązaniu do ostatniego wpisu. I zdjęcia robione były. I są. I wkrótce będą. Ciach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz