niedziela, 29 marca 2009

3 G.S.O Marathon Limassol

Dzisiaj rano, beztrosko zszedłem do sklepu kupić bułki. Chwała mi za to, gdybym się nie zdecydował na ten śmiały krok, przegapiłbym G.S.O International Marathon.
Z bułką pod pachą wróciłem do dom, zgarnąłem zawsze-w-pogotowiu aparat i prysnąłem szukać dogodnego miejsca do pykania fotek.
Podobnie jak z rajdem, mój brak doświadczenia daje się we znaki i na 200 zdjęć w miarę jest garść. Standardowo faworytów nie uchwyciłem (na rajdzie Loeb swoim C4 też przemknął obok mnie tak, że zdjęcia wyszły, ale do bani) prawie wszystkie zdjęcia wyszły nieostre.
Żałuję teraz, że wcześniej nie zwróciłem uwagi na plakaty informujące o tym wydarzeniu. Znam rewelacyjne miejsce, które stanowić by mogło wspaniałe tło dla maratończyków.



Pierwsza trójka, niestety byli szybsi od obiektywu :)



Punkt czerpania wody. W tle Panowie z obsługi maratonu. Dali mi plakat i poczęstowali kanapką. Pełna kultura.



Nad wszystkim, jak zawsze czuwał policyjny śmigłowiec. Policjanci zabezpieczali też trasę Maratonu.



To miłe i inspirujące widzieć wśród biegaczy seniorów.



Ten gentleman oprócz mistrzowskiego wdzięku z jakim biegł, dodatkowo zaskarbił sobie moją sympatię podbiegając do kosza i wyrzucając gąbkę, podczas gdy inni (co jest przyjęte na tego rodzaju imprezach) wyrzucali swoje wprost na ulicę. Informacja na koszulce sygnalizuje, że to nie pierwszy ukończony Maraton w jego dorobku.



Ogromna większość patrząc w obiektyw uśmiechała się :)

Niestety w moim przypadku jeśli mówimy o bieganiu , obojętnie jak bym szybko biegł, zawsze wyprzedza mnie mój brzuch :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz